6. Nieoczywiste podobieństwo
Mgła
tłocząca się za oknem otuliła ją chłodnym szalem. Próbowała otworzyć oczy, ale
czuła się zbyt zmęczona. Odkąd zamieszkała w 221B wstawała wcześnie i od razu siadała
do biurka. Szkicowała jak szalona, tworzyła wykroje, wybierała materiały najlepszej
jakości i szyła. Nie zatrzymywała się nawet na chwilę. Rzadko rozmawiała z
rodzicami, chociaż matka potrafiła wydzwaniać do niej w środku tygodnia o
najmniej odpowiednich godzinach. W końcu przestała. Mira miała nadzieję, że
ojciec przemówił jej do rozsądku, ale podskórnie wiedziała. Czuła, że się
oddaliły. Pierwszy raz opuściła dom na tak długo. I choć Eileen wielokrotnie
wyrażała dezaprobatę w związku z jej życiowymi wyborami, z pewnością nie
spodziewała się takiego obrotu spraw. Nagły ślub, wynajęcie pokoju w Londynie, zawieszenie
służby w policji. Kiedyś były sobie bliższe. Wszystko załamało się tego dnia.
Dnia, o którym matka chciała zapomnieć, a którego Mira nie mogła wymazać z
pamięci. Zgodziły się wyłącznie co do jednego – za wszelką cenę muszą chronić
Millie. Ten moment pamięta dokładnie, jakby wydarzył się przed chwilą. Postanowiła
pójść w ślady ojca i wstąpić do policji. Ktoś musiał kontynuować tradycję i
skoro karty zostały rozdane inaczej, musiała się poświęcić. Wtedy, przez krótki
moment, myślała, że to jedyne, co może zrobić. Poświęcić się. Podskórnie czuła,
że to jest jej przeznaczone. Jedwabie, tiule, szyfony mogły poczekać. Miała
misję. Z policją związała swoje życie i nie zamierza rezygnować. Zrobiła sobie
przerwę. Każdy ma prawo do odpoczynku. Do zmiany krajobrazu.
Podniosła
się na łokciu, ale czuła, że ciało ciągnie ją w dół. Chciało znowu zanurzyć się
w chłodnej pościeli, wtulić się w poranną, londyńską mgłę. Spojrzała na zegarek,
było już po dziewiątej. Spóźni się na śniadanie i wysłucha tyrady pani Hudson. Wczoraj
nie tknęła kolacji, którą jej przygotowała. Cały wieczór analizowała spotkanie
z Jamesem Moriartym. Przerażał ją. Było w nim coś, czego nie mogła wyciągnąć na
zewnątrz. Nieoczywista tajemnica. Z jednej strony nienaganne maniery, a z drugiej…
spojrzenie, które przeszywa duszę. Przetarła oczy, były spuchnięte. Zasnęła płacząc.
Płakała nad sobą i swoim zachowaniem wobec Sherlocka. Nie powinna była unosić się
dumą. Zawładnęło nią coś, czego nie potrafiła nazwać. Jakby ktoś przejął nad
nią kontrolę i pociągał za sznurki. Wstała z łóżka, weszła do łazienki i
przemyła twarz zimną wodą. Dreszcz wstrząsnął klatką piersiową. Czarne włosy smętnie
spływały w dół. Odgarnęła je, ale nie zmieniło to odbicia w lustrze. Westchnęła
głośno i głęboko, ale nikt nie przyszedł i jej nie skarcił. Matka za każde ostentacyjne
wypuszczenie powietrza odpłacała ostrym słowem. W takich momentach
myślała, że jest totalną wariatką.
Ściągnęła
pidżamę, rzuciła ją na łóżko i włożyła dres. Luźne spodnie śmiesznie układały
się na jej długich nogach, ale nie zdawała sobie z tego sprawy. Zawsze ukrywała
je przed światem. Czy to pod spódnicą do ziemi, czy policyjnym mundurem. Na top
o grubych ramiączkach narzuciła rozpinaną bluzę z kapturem. Spięła włosy w
wysoki kucyk i założyła sportowe buty. W sumie dawno nie biegała. Rytmicznie stawiając
stopy na schodach, minęła panią Hudson bezgłośnie mówiąc jej „dzień dobry” i
zatrzasnęła za sobą drzwi. Kobieta stała oniemiała, w rękach trzymając tacę ze
śniadaniem. W głowie miała tylko jedno: jajecznica i kiełbaski wystygną. Nie wspominając
już o herbacie. Mira biegła przed siebie, towarzyszyły jej dźwięki porannej
ulicy i zapach spalin, których nawet w nadmiarze nie uświadczyła w Maidstone. Londyn
zdawał się wielkim potworem spalającym tony węgla, produkującym smog, a co
jakiś czas – dla niepoznaki – wypuszczającym legendarną mgłę. Biegnąc starała
się nie odcinać od świata, dlatego irytowali ją ludzie ze słuchawkami wciśniętymi
w małżowiny. W pierwszym odruchu uznawała ich za niebezpieczeństwo na drodze, a
w drugim – za zwykłych tchórzy, nie potrafiących stawić czoła temu, co świat
dla nich zgotował. Jake nazywał ją słuchawkową ekstremistką, ale Mira wiedziała
swoje. Kochała muzykę, ale jeszcze bardziej ceniła melodie tworzone przez
innych. W każdym momencie.
Zatrzymała
się dopiero pośrodku parkowej ścieżki przecinającej Portman Square. Pozwoliła umysłowi
odpłynąć, a nogi same ją tu zaniosły. Rozejrzała się, ale było za wcześnie, aby
zobaczyć bawiące się dzieciaki i psy biegające beztrosko za rzucanymi przez właścicieli
zabawkami. Nie było śladu po Jamesie. Jego zapach rozpłynął się w gęstym londyńskim
powietrzu. Biegła dalej. Powinna oczyścić głowę z niepotrzebnych myśli. Po godzinie
stanęła zdyszana przed drzwiami do 221B. Chwyciła za klamkę i weszła do środka.
Zanim doszła do schodów, zatrzymał ją głos dochodzący z pokoju Sherlocka. Holmes
siedział w fotelu popijając herbatę, był sam. Na stoliku leżało nietknięte
śniadanie.
-
Pani Hudson przygotowała je dla ciebie – powiedział, patrząc w stronę talerza. –
Powinnaś je zjeść, choćby z wdzięczności – dodał, mniej uprzejmie. Mira bezwiednie
przewróciła oczami, ale postanowiła wejść do środka. Sherlock przyglądał się
jej uważnie. W dresie wyglądała inaczej niż zwykle. Fascynowała go jej
zmienność. W wysoko upiętych włosach sprawiała wrażenie młodszej. Opadła na
kanapę i zaczęła jeść. Jajecznica i kiełbaski były zimne, ale nie przeszkadzało
to jej. W domu matka wielokrotnie zmuszała ją do jedzenia lodowatego posiłku. Jako
lekcję, że za każdą pracę należy zapłacić. Choćby wdzięcznością.
-
Przepraszam – wymsknęło się spomiędzy fasolki w sosie a połówki tosta.
Sherlock
milczał, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej, przerwał jej.
-
Nie musisz przepraszać za niezjedzone śniadanie. Jesteś dorosłą kobietą – jego
ton zmienił się, gdy akcentował ostatnie słowo. Jakby na chwilę się załamał. Potknął
o język i wpadł do wąskiej szczeliny. Mira nie wiedziała, czy w ten sposób
próbuje okazać jej brak szacunku, ale postanowiła nie drążyć tematu. Sherlock
Holmes jest przedziwną… postacią.
-
Przepraszam za wczoraj – sprecyzowała.
-
Dotarło do ciebie, że spotykając się z Moriartym postawiłaś się w
niebezpiecznej sytuacji.
-
Przepraszam za to, że byłam nieuprzejma. Pomimo twojego aroganckiego tonu,
powinnam zachować odpowiednie maniery.
Sherlock
odłożył filiżankę na stół. Zadźwięczała sugestywnie.
-
Przez moment przeszło mi przez myśl, że jesteś odważną kobietą – znowu dziwnie
zaakcentował to słowo. – Teraz jednak myślę, że jesteś zwyczajnie głupia.
Mira
natychmiastowo podniosła wzrok znad talerza. Spojrzała mu w oczy. Wyczytała z nich
brak zainteresowania. Uderzył ją mocniej niż słowa. Poczuła, jak łzy znów
napływają jej do oczu, nagle zrobiło się gorąco. Usta drżały, nie była w stanie
odeprzeć jego zarzutów. Najwyraźniej miał rację. Była głupia. Wszystkie decyzje,
które podjęła w ciągu ostatnich miesięcy zaprowadziły ją przed oblicze
największego detektywa wszech czasów, a dojście do prawdy zajęło mu zaledwie
ułamek sekundy. Wystarczyło jedno spojrzenie. Gorące łzy spływały jej po
policzkach, ale nie zatrzymały się na granicy żuchwy. Przerwały tamę i z hukiem
spadały na spocony top. Co zrobiła nie tak? Oszukała rodziców, zmusiła przyjaciela
do fałszywego małżeństwa, wydała wszystkie oszczędności na wynajem mieszkania w
centrum Londynu i przeforsowała swoją drogę w objęcia Sherlocka Holmesa. To
ostatnie przyszło jej z zadziwiającą łatwością. Wielkie dłonie pokryte drobnymi
bliznami z czułością ścierały łzy z jej policzków. Były zadziwiająco gładkie. Inaczej
je zapamiętała.
-
Myślałem, że jesteśmy do siebie podobni – powiedział na ucho, jakby zdradzał
jej sekret. – Ulżyło mi.
Zdezorientowana
podniosła wzrok. Spotkali się w pół drogi. Pachniał tytoniem, a na ustach dojrzała
sine plamki. Musiał je często przygryzać. Nagle zbliżyły się do niej i delikatnie
złożyły pocałunek na jej czole.
-
Odpocznij – wyszeptał i pomógł jej położyć się na kanapie. Ściągnął buty i przykrył
grubym kocem. Mira zamknęła oczy i próbowała jak najdłużej zatrzymać ulatniający
się pocałunek. Sherlock czuwał nad nią, dopóki zasnęła. Następie sięgnął po
gruby tom w skórzanej oprawie i zaczął czytać encyklopedię roślin trujących, co
po pewnym czasie wprawiło go w dobry nastrój. Spokojne przedpołudnie przerwało pojawienie się Johna, który wrócił z nocnego dyżuru w St Thomas'
Hospital.
*
Gdy
John zmęczonym krokiem wszedł do mieszkania Sherlocka, zawisł nad kanapą.
Dosłownie, ostatkiem sił spiął opadające mięśnie, aby na niej nie usiąść. Mira spała
snem spokojnym, a jego przyjaciel był pogrążony w lekturze. Ostrożnie wyminął
dziewczynę i skierował się w stronę fotela. Zanurzył się w nim z nieukrywaną
ulgą. Dopiero po chwili, gdy serce zwolniło rytm, przyjrzał się uważnie
Holmesowi.
-
Co tu się dzieje? – spytał wprost. Zmęczenie nie dawało miejsca na domysły.
-
To co widzisz. Mira śpi, a ja czytam – opisał mu zastaną rzeczywistość, ale
John oczekiwał więcej. Wieczorem ta dwójka patrzyła na siebie wilkiem, a po
kilkunastu godzinach przebywali w tym samym pomieszczeniu. Wystarczyło, że spędził
noc poza domem.
-
Spytam inaczej. Co się wydarzyło?
Sherlock
odłożył ciężki tom na kolana i zrelacjonował mu przebieg wydarzeń. John kiwał
głową ze zrozumieniem, a następnie położył wzrok na śpiącej Mirze. W tym momencie
przypominała figurkę z chińskiej porcelany. Wystarczy jedno pęknięcie, a całość
się rozleci i trudno będzie ponownie posklejać. W ocenie Johna Mira Black jest
silną kobietą o mocnym charakterze, kryjącą w sobie nieskończone pokłady
wrażliwości. Czasami łapał się na fantazji, w której oboje spędzali wolne
popołudnie na pełnej flirtu rozmowie w romantycznej kawiarni. Zdawał sobie
sprawę, że jest mężatką, ale nie chciał zabijać tego wyobrażenia. Dawno nie
trzymał w objęciach kobiety.
-
Leży na mojej kanapie i to wystarczający powód, abyś przestał wpatrywać się w
nią jak w zdobycz – powiedział sucho Sherlock, a fantazja Johna uleciała niczym
para z czajnika. Mógł przysiąc, że słyszał świst w uszach.
-
Powinniśmy ją obudzić.
-
Nie – powiedział mocno. John doskonale znał ten ton. Sherlock używał go wyłącznie
wtedy, gdy jego proces myślowy został zakłócony. Stanął na rozdrożu próbując
obrać najlepszą drogę. Nikt nie mógł zmienić jego zdania.
John
zamknął oczy. Siły go opuściły i naturalne wydało się, że właśnie tutaj
powinien poczekać na obiad. Pozwolił otulić się w ramionach Morfeusza, a z
głębokiego snu wybudził go dopiero zmartwiony głos pani Hudson.
-
Mira, złotko, źle się czujesz? – spytała z troską, nachylając się nad
dziewczyną. Mira przetarła oczy wierzchem dłoni i rozejrzała się sennie wokół. Znajdowała
się w pokoju Sherlocka, przepełnionym zapachem tytoniu i mocnej herbaty. Na policzku
wciąż czuła jego dotyk. Podniosła się i usiadła. Koc spłynął z jej ramion. John
półprzytomnie przyglądał się zdarzeniu. Włosy miała w nieładzie, spięte w kucyk
opadający tuż nad uchem. Cera lekko pobladła, ale uważał, że w bieli jej do
twarzy. Siłaczka z porcelany.
-
Wszystko dobrze, pani Hudson – powiedziała cicho, wargi ledwie się poruszały. Dawno
tak dobrze nie spała.
-
Co na obiad? – spytał Sherlock, jakby nic się nie wydarzyło.
-
Ryba w warzywach, na parze – odpowiedziała, przekładając talerze z tacy na stół.
Zanim wyszła przyjrzała się każdemu z osobna. Ledwie przytomna Mira w wymiętym
dresie, zaspany John we wczorajszym ubraniu oraz Sherlock. Tu nie miała nic do
dodania. Pokręciła głową i wyszła zamykając za sobą drzwi.
-
Mogę się dosiąść? – Mira usłyszała nad sobą miękki głos Johna i przesunęła się
bez słowa. Mężczyzna zasiadł obok, wsiąkając w ciepło, które odcisnęła na
kanapie. Czuł, że zaczyna się rumienić, więc bez słowa zabrał się za jedzenie. Ona również nachyliła się nad talerzem. W głowie wciąż miała sen. Jechała pociągiem,
a naprzeciw niej siedział Moriarty. Nie słyszała co mówi, słowa zagłuszał odgłos
maszyny w ruchu. Uśmiechał się, ale w jego oczach widziała groźbę. Mięśnie
stwardniały, oddech przyspieszył. Kątem oka zobaczyła postać kryjącą się w
cieniu. Użyła wszystkich sił, aby oderwać się od wzroku Jamesa i rozpoznać tajemniczą
sylwetkę. To Sherlock. Stał oparty o framugę drzwi. Usta miał zaciśnięte, ale w
oczach odbijało się uczucie. Patrzył na nią z nadzieją. Tego potrzebowała. Nagle
poczuła przypływ energii, jakby puściły niewidzialne więzy. Zerwała się na
równe nogi i gdy już miała go na wyciągnięcie ręki, na drugiej poczuła parzący
uścisk. James pociągnął ją w swoją stronę, zachwiała się i poleciała w dół. Otoczyła
ją całkowita ciemność, ciało nic nie ważyło a ona spokojnie opadała na dno. Na policzku
poczuła znajomą dłoń i otworzyła oczy. Stała nad nią pani Hudson. Sen minął, a
ona wiedziała co powinna zrobić.
-
Przyjmę jego propozycję – powiedziała powoli i wyraźnie akcentując każde słowo.
John wstrzymał oddech, a Sherlock spojrzał na nią tym samym wzrokiem, który
widziała we śnie. – Pod jednym warunkiem.
Holmes
milczał. Czuła, że daje jej zielone światło.
-
Wsiądziecie do pociągu ze mną.
Cóż, nie będę oceniał opowiadania jako całości, bo czytałem tylko ten mocno obyczajowy fragment i zdaje się, że opierasz się o ten serial przenoszący Sherlocka Holmesa do współczesności, którego nigdy nie oglądałem, więc napiszę tylko, że tekst podobał mi się językowo. Masz ładną konstrukcję zdań i używane słownictwo.
OdpowiedzUsuńDziękuję, te opinie są dla mnie cenne. Opowiadanie inspirowane jest twórczością sir Arthura Conana Doyle'a oraz serialem BBC, ale opowieść tak długo się we mnie układała, że wiele pomysłów jest autorskich :)
UsuńPrzyznam, że fanfika Holmesa jeszcze nie czytałam. Zawsze Zmierzch lub Harry Potter. Miła odmiana :)
OdpowiedzUsuńOd fanfika "Harry'ego Pottera" zaczynałam pisać w Internecie. Jakieś 15 lat temu ;)
UsuńInteresująca opowieść :) A świat Holmesa zawsze jest super i pełen emocjonujących momentów. Doceniam kreację postaci :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zgadzam się ws. uniwersum Holmesa :) Cieszę się, że doceniasz wizję postaci :)
UsuńWow, jak Ty pieknie piszesz, jak potrafisz wciagnac czytelnika, mam ogromny podziw dla Twojego piora i tego jak sprawnie rozwijasz fabule. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńBeato, dziękuję! Cudownie jest czytać takie słowa i mieć świadomość, że pisze się dla kogoś :)
UsuńMega wciągające!
OdpowiedzUsuńMiło to czytać! :)
UsuńNo kurcze, wkręcam się! A rzadko mi się to zdarza, nie licząc rzecz jasna książek ❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję i bardzo się cieszę! To dla mnie ogromna motywacja <3
UsuńIntrygujące fajny rytm, dobrze budowane zdania. Czytałam parę książek, któe były dużo gorzej napisane. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie miło czytać takie słowa. Dziękuję!
UsuńPłynnie przechodzisz od opisów do dialogów, opowiadanie mnie nie zainteresowało, ale jest jakiś pomysł 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńHarrah's Cherokee Casino Resort - Mapyro
OdpowiedzUsuńHarrah's Cherokee Casino Resort features 238 hotel 청주 출장마사지 rooms and 제천 출장샵 suites, ranging 여주 출장안마 in 의왕 출장샵 size from 640 to 544 square feet, making it the largest casino 나주 출장샵 resort in North