9. Królestwo owadów

Po niemal rocznej przerwie wracam z kolejnym rozdziałem. Przepraszam tych, którzy czekali i zapraszam tych, którzy dopiero tu weszli. Czytając poprzednie rozdziały (i poprawiając fragmenty, które po długim czasie wydały mi się gorzej napisane) obawiałam się, że nie będę umiała wrócić do klimatu opowiadania. Zrobiłam, co mogłam, lecz mnie trudniej to ocenić. 

Publikację dziewiątego rozdziału zaplanowałam na wyjątkowy dzień. Wyjątkowy z trzech powodów: dziś obchodzę 30. urodziny, świętuję je w Londynie (oczywiście odwiedzając Muzeum Sherlocka Holmesa), a Netflix udostępnia film "Enola Holmes" wg serii książek Nancy Springer. I choć pandemia nie sprzyja podróżowaniu (nie tylko ze względów logistycznych, lecz głównie logicznych) zaryzykowałam, aby symboliczną granicę przekroczyć wraz z przekroczeniem granicy faktycznej. 

Choć blog został zawieszony, nie zawiesiłam pisania. Skupiłam się na tworzeniu projektu, który mam nadzieję kiedyś zostanie wydany. W oczekiwaniu na najlepsze wieści chciałabym wrócić do historii, której pisanie sprawia mi przyjemność. Jeśli miałabym określić, czym charakteryzuje się "moje pisanie", to jako pierwszą odpowiedź podałabym przyjemność tworzenia historii. Opowieści symbolicznej, prowadzonej przez pełnowymiarowe postaci. Może nie posiadać "wartości wydawniczej" lub być określana jako "zwykłe fan fiction", to właśnie od tego nurtu zaczęłam pisać. Od tworzenia alternatywnych historii opartych na istniejącej literaturze. To był pierwszy krok ku kreowaniu własnych, unikatowych opowieści. Wracając do "Miry Black" chcę szlifować warsztat, czerpiąc radość z pisania. Tylko tyle. Aż tyle. 

Jeśli przeczytałaś/przeczytałeś (a polecam lekturę od rozdziału 0), zostaw komentarz. Będę wdzięczna za feedback w każdej postaci. Dziękuję.


*


Obudziła ją słoneczna fala wpadająca przez uchylone zasłony. Z trudnością podniosła powieki, o głowie nie wspominając. Każdy nadprogramowy ruch budził drugą falę wstrząsającą jej ciałem. W ustach poczuła smak, który nie przypominał wczorajszej kolacji. Zdecydowała się na odważną decyzję i szybkim, precyzyjnym ruchem usiadła na skraju łóżka. Satynowa pościel niespiesznie opadała na podłogę, ale Mira nie miała czasu przyglądać się porannemu przedstawieniu. Żołądek zadecydował za nią.

Gdy usiadła przy toaletce, przyjrzała się mizernemu odbiciu. Mascara pogłębiła sińce pod oczami, ślad szminki przypominał nieudolny uśmiech Jokera. Luźne kosmyki desperacko próbowały wyrwać się z pozostałości po koku. Karminowa suknia wciąż idealnie przylegała do zmęczonego ciała. Jedwab najwyższej próby. Nasączyła wacik, by rozpocząć rytuał ściągania maski przedśmiertnej. Było blisko, pomyślała przypominając sobie przerażający sen. Bardzo realny sen. Uwolniła włosy, które z wdzięcznością opadły na spięte ramiona. Napuściła wody do wanny, a po chwili krajobraz za oknem zniknął pod cienką warstwą pary. Poruszali się wolnym tempem, ale Mirę nadal nawiedzały nudności. Czekając aż wanna się napełni spojrzała na ekran telefonu. 7 rano. Ile godzin spała? Sprawdziła wiadomości, ale Sherlock i John milczeli. Bała się, że jeśli wykona fałszywy ruch, Moriarty w mgnieniu oka zdemaskuje ich plan. Z zamyślenia wyrwał ją sygnał sms. Wezbrała w niej trzecia fala.

Spałaś dobrze, ptaszyno? Śniadanie może poczekać, ale ja nie należę do wyjątkowo cierpliwych.

Odłożyła telefon i zakręciła kurki wanny. Delikatnym ruchem, aby nie uszkodzić sukni, rozsunęła zamek i ułożyła materiał na brzegu łóżka. Bielizna opadła na podłogę, a Mira zanurzyła się w gorącej wodzie. Nie pamięta, kiedy ostatni raz brała tak ciepłą kąpiel, ale nie zajmowały ją potencjalne poparzenia. Tylko w ten sposób mogła powstrzymać ciało przed rozpadem. Zamknęła oczy i poczuła, że bąbelki powietrza kolonizują jej nozdrza. Mogła tak wytrzymać trzy minuty z okładem, to jedna z umiejętności, które posiadła podczas policyjnego treningu. Bycie pod powierzchnią miało swoje plusy. Stłumione dźwięki dochodziły z opóźnieniem, uspokajając rytm serca. Drgania pociągu wprawiały wodę w ruch, rozplątując włosy a wraz z nimi myśli. Wypiłam półtorej butelki wina, to za mało, by ścięło mnie z nóg. Otworzyła oczy i wynurzyła się na powierzchnię. Nabrała kilka głębokich wdechów, wypuszczając gorące powietrze z płuc.

- No to sobie poczekasz – powiedziała, ponownie zanurzając się we wciąż ciepłej wodzie.

 

James oczekiwał na nią w wagonie restauracyjnym, w tym samym miejscu, w którym spędzili wczorajszą kolację. Mira, ubrana w dopasowane spodnie i szmaragdową koszulę z koronkowym kołnierzykiem, usiadła naprzeciw niego. Wilgotne włosy zaczesała do tyłu zaplatając w gruby warkocz. Po kąpieli jej cera nabrała rumieńców. W ciszy napełnił jej filiżankę herbatą, ale zanim zdążył dodać mleko, dotknęła opuszkami jego dłoni. Wycofał się odstawiając naczynie.

- Córka urodzona w zamożnej rodzinie pije herbatę bez mleka. Zadziwiające – powiedział, ale jego ton nie zdradzał zainteresowania. Przeciwnie. Gest Miry upewnił go w wiedzy, którą zdążył skolekcjonować.

- Zdaje się, że dużo o mnie wiesz – zarzuciła haczyk.

Twarz Moriarty’ego majaczyła za zasłoną pary wydobywającej się z czajniczka.

- Lubię mieć kontrolę nad tym, co się wokół mnie dzieje.

Może to objaw zmęczenia, ale strach ustąpił potrzebie zamoczenia ust w ciepłym napoju. Piła spokojnie dopóki nie dotarła do dna. Czuła wzrok Jamesa, lecz wiedziała, że nie jest ptaszyną, którą można zamknąć w złotej klatce. Nie jest niczyją własnością.

- Spałaś dobrze?

Zawiesił głos na sekundę, lecz nic więcej nie dodał. Mira posmarowała tost masłem nakładając na niego plastry wędzonego łososia, połówkę jajka na twardo i odrobinę szczypiorku.

- Wyśmienicie, dziękuję.

Ciepły tost wyprosił smak wczorajszego doświadczenia. Skupiła się na śniadaniu, co jakiś czas zerkając przez szybę pociągu. Poruszali się maksymalnie 30 kilometrów na godzinę, przez co krajobraz przypominał film w zwolnionym tempie.

- Jeśli źle się czujesz… - nie pozwoliła mu dokończyć.

- Chcę poznać innych gości. Muszę zrozumieć potencjalnych klientów.

Wstała i spojrzała na niego z góry. Jej twarz, choć zdradzała oznaki zmęczenia, wyglądała majestatycznie.

- Oprowadzisz mnie?

Nie czekając na odpowiedź, przesunęła drzwi dzielące wagon restauracyjny od przedziałów pasażerskich i zostawiła go za sobą. Moriarty dostojnym ruchem opróżnił filiżankę i ruszył na łowy.

 

W ostatnich drzwiach przywitał ich Isaac Grant. Przedział dzielił, według przypuszczeń, z sir Arlo St. Johnsem. I choć rysy Johna mieszały się z tożsamością fałszywego dziennikarza, to kamuflaż Sherlocka był niemalże doskonały. Nie miała pojęcia w jaki sposób udało mu się ukryć charakterystyczny, orli nos, ale na własne oczy doświadczyła legendarnej techniki detektywa. James usiadł obok Granta, a ona naturalnie dosiadła się do St. Johnsa, ale ten nie zwrócił uwagi na gości. Isaac (głosem Johna) odchrząknął, próbując zwrócić na siebie uwagę entomologa, lecz ten zdawał się być pogrążony we własnych myślach. Na kolanach, grzbietem do góry, spoczywała „The Book of British Butterflies” W. J. Lucasa. Mira przyjrzała się grubej księdze oprawionej w ciemnozieloną okładkę ze złotym tytułem i motylem odpoczywającym na rachitycznej gałązce. Na półce pod oknem czekały pozycje wzbudzające dreszcze rozkoszy w miłośnikach Lepidoptera i Heterocera: „A natural history of british moths” Knoxa, „Dragon-Flies vs. Mosquitoes. Can the Mosquito Pest be Mitigated?” Humphreysa i Westwooda, dwa tomy „Beetles of the British Isles” Linssena oraz „The Apiary; Or, Bees, Bee-Hives and Bee Culture” Alfreda Neighboura. Minęło dokładnie pięć minut (James nie omieszkał dwukrotnie sprawdzić godziny na wyjątkowo drogim zegarku) zanim Sherlock powrócił do rzeczywistości. Odłożył książkę na stosik, założył nogę na nogę i skinął uprzejmie głową Moriarty’emu, na co ten odpowiedział tym samym. Następnie chwycił dłoń Miry i złożył na jej wierzchu delikatny, acz nonszalancki pocałunek.

- Wybaczcie moją opieszałość, lecz gdy wkraczam na terytorium owadów uskrzydlonych, trudno mi dobrowolnie opuścić ich królestwo – nawet jego głos oddalił się od aroganckiego tonu odbijającego się od ścian mieszkania przy Baker Street.

- Co skłoniło utytułowanego profesora Uniwersytetu Sussex do wejścia na pokład Reichenbach? – pytanie Jamesa zabrzmiało niemalże opresyjnie.

Sir Arlo uśmiechnął się nieznacznie. W oczach Isaaca Granta odbijał się niepokój typowy dla Johna.

- Drogi profesorze, że pozwolę sobie użyć pańskiego tytułu poza uczelnią, nic bardziej nie utwierdzi mnie w byciu Anglikiem niż podróż koleją parową przez najpiękniejsze zakątki Kornwalii. Stęskniłem się za klimatem umiarkowanym, acz wybitnie morskim. Nic tak nie wpływa na układ oddechowy i środowisko insektów, jak świeże, brytyjskie powietrze.

W przedziale zapanowała duszna atmosfera. James i Sherlock toczyli bitwę na spojrzenia, a Issac-John powoli zapadał się w siedzenie. Mira klasnęła w dłonie, co na chwilę przykuło uwagę mężczyzn, z czego nie omieszkała skorzystać.

- Jutro wieczorem zapraszam panów na pokaz mojej konfekcji damskiej inspirowanej wiktoriańską modą ulicy. Kolekcja będzie dostępna wkrótce w londyńskim Atelier Charlotte. Niestety sama Charlotte Mourier nie zaszczyci nas swoją obecnością, ale stroje będą prezentowane przez najlepsze modelki jej domu mody. Mam nadzieję, że panowie sprawią mi przyjemność swoją obecnością.

- Nie interesują mnie fatałaszki – skwitował sir Arlo. Większym zainteresowaniem wykazał się Grant.

- Z ogromną przyjemnością spędzę wieczór przy szklaneczce szkockiej w otoczeniu pięknych dam – zadeklarował z nieskrywanym zadowoleniem.

- Ja natomiast z chęcią przeczytam pańską opinię w The Guardian – odezwał się James, a Isaac (John) widocznie się zmieszał.

- Mężczyźni z natury nie znają się na modzie – wyraził opinię Sherlock, który na sekundę wyłonił się zza zasłony sir Arlo.

- Wśród niezwykłych kreacji Miry może znajdzie pan coś dla swojej damy, profesorze? – drążył Moriarty.

- Nie interesuję się przypadkami wykraczającymi poza moje pole ekspertyzy – zaakcentował dobitnie entomolog, przez co już nikt nie miał wątpliwości co do stanu jego kawalerstwa.

Mira postanowiła spowolnić nieuchronną katastrofę. Wstała i dziękując za „miłą rozmowę”, wyszła z przedziału. Pociąg nagle zwiększył prędkość, z impetem się zatrzymując. Straciła równowagę, lecz ręka Jamesa uchroniła ją przed upadkiem. Wtedy poczuła nieprzyjemne spojrzenie Sherlocka. Dłużej niż sekundę wpatrywał się w nią współlokator z Baker Street, a nie ekscentryczny sir Arlo St. Johns. Mira uwolniła się z objęć mężczyzny, nerwowo wygładziła koszulę i opuściła wagon. James jeszcze chwilę przyglądał się swoim gościom, a następnie skinął głową na pożegnanie i zniknął z ich pola widzenia.

- Myślisz, że coś podejrzewa? – zapytał Grant głosem Watsona.

- On doskonale wie, kim jesteśmy. Prawidłowo postawione pytanie brzmi: czy wie kim jest Mira? – odpowiedział Sherlock.

John zasępił się, a Holmes ponownie pogrążył w myślach. Tym razem zawędrował daleko poza granice królestwa owadów.

 

Następnego dnia głowę Miry zajmowały wyłącznie przygotowania do pokazu. Modelki ostrożnie przywdziewały stroje łączące epokę królowej Wiktorii z londyńską nowoczesnością. Osobiście dobierała buty z przepięknej kolekcji Orli Taylor i kapelusze spod sprawnej ręki Avy Powell. Biżuteria była zbędna. Lekki makijaż delikatnie podkreślał oczy, ale uwydatniał usta. Dziewczyny wyglądały jak żywcem wyjęte z żurnala. Były gotowe na wybieg.

Wagon restauracyjny przemienił się w prawdziwy catwalk. Widzowie - obdarzający i obdarowywane – oglądali spektakl w pełnym zdumieniu. Oprawa świetlna i muzyczna przygotowana przez Jamesa dodawała charakteru kostiumom powstałym z miłością. Największą furorę, według oczekiwań Charlotte, wzbudziła piaskowo złota suknia. Flagowa kreacja konfekcji wzbudziła zainteresowanie żony dyrektora Tate Modern i Mira wiedziała, że po powrocie do Londynu musi zamówić więcej rolek materiału. Jedynymi dodatkami były śnieżnobiałe buty na obcasie z paskiem wokół kostki oraz kapelusz z asymetrycznym rondem w tym samym kolorze. Mira obserwowała pokaz zza baru trzymając w dłoni kieliszek białego wina. Zanim zdążyła upić łyk światło zgasło, a ciemność wyostrzyła trzaski ukryte w jazzowych kompozycjach zrejestrowanych na płycie winylowej. Jasność wróciła, ale wraz z nią dziewczyna odkryła brak trzech osób. Rozejrzała się po wagonie, ale nigdzie nie było Sherlocka ani Johna. James, do tej pory częściej spoglądający w stronę baru niż wybiegu, również zniknął. I choć instynkt podpowiadał jej, aby jak najszybciej ruszyć za nimi, odpowiedzialność – kładąc ciężkie dłonie na barkach – zatrzymała ją za barem. Show must go on. Z Królową się nie dyskutuje.

Pokaz zakończył się sukcesem. Między gratulacjami a toastem Mira ulotniła się z wagonu restauracyjnego w poszukiwaniu zaginionych mężczyzn. Gdy w jej głowie rodziły się najczarniejsze myśli, usłyszała krzyk Johna. Pobiegła wiedziona syrenim zaśpiewem, aż jego sylwetka zamajaczyła na końcu ostatniego przedziału. Z impetem otworzyła drzwi dzielące ją od Watsona, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć odsunęła go od drabinki wiodącej na dach wagonu. Spojrzała przez otwarty właz, wzięła głęboki wdech, a wydech popchnął ją ku majaczącemu na niebie księżycowi. Błędem było postawienie stopy odzianej w obcas na niestabilnym lądzie, lecz brak równowagi był dla Miry najmniejszym zmartwieniem. Na dachu kolejnego wagonu Sherlock i James celowali do siebie z pistoletów. Pociąg nieubłaganie zbliżał się do kamiennego mostu, z którego upadek skończyłby się nieuchronną śmiercią. Przełknęła ślinę, choć nieprzyjemny dźwięk zginął w gwiździe lokomotywy. Zrobiła krok i czując, że jest w stanie utrzymać się na obcasach, powoli ruszyła przed siebie. Wagon wszedł w lekki zakręt przez co zachwiała się i upadła na kolana, jednak wciąż znajdowała się w obrębie dachu. Ostrożnie wstała, podciągnęła spódnicę i wyjęła broń z kabury na udzie. Wycelowała w Jamesa, lecz zawahała się. Pociąg wjechał na most, a wokół nich rozciągał się nieskończony krajobraz ukrytej w mroku Kornwalii. Księżyc oświetlił jego twarz, na której zamajaczył smutny uśmiech. Uśmiech mężczyzny gotowego do ostatecznego poświęcenia.

Komentarze

  1. Nie czytałam wcześniejszych rozdziałów, ale ten mnie tak zachwycił, żę z chęcią zajrzę do poprzednich :) Masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tym bardziej, że ten rozdział od poprzedniego dzieli niemal roczna przerwa. Jeśli będziesz mieć czas i ochotę, będzie mi miło, gdy przeczytasz poprzednie :)

      Usuń
  2. Bardzo ci kibicuję,sam teraz piszę powieść,na razie nie udostępniam fragmentów.Wszystkiego najlepszego z okazji okrągłych urodzin ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!! Trzymam kciuki za Twoją powieść. "Wyłączyłam" się na rok z tego opowiadania, aby dokończyć swoją powieść. Teraz, gdy skończyłam, mogę skupić się na tekście, którym chcę się dzielić z czytelnikami od razu.

      Usuń
  3. Historia wciąga. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Wkrótce pojawi się kolejny rozdział. Inicjalnie miały się pojawiać co dwa tygodnie, ponieważ piszę je na bieżąco, ale teraz potrzebuję momentu, aby pozbierać myśli z wyjazdu do Londynu.

      Usuń
  4. Muszę szybko nadrobić poprzednie części, bo się wciągnęłam. Super się czyta, prawie z zapartym tchem, także lecę po herbatkę, kocyk, ciepłego kota i nadrabiam zaległości. Trzymam kciuki za dalszą pracę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I mam nadzieję, że poprzednie części też będą satysfakcjonujące :)

      Usuń
  5. Muszę zajrzeć do poprzednich rozdziałów, żeby mieć obraz całości :) Bardzo przyjemnie się czyta to co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to czytać i zachęcam do spojrzenia w poprzednie części :)

      Usuń
  6. wszystkiego najlpszego! dla mnie Sherlock Holmes i Enola to nie mój klimat, ale myślę, że moje dzieciaki serialem o jej przygodach (zwłaszcza z taką fajną obsadą ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! "Enola Holmes" jest filmem, ale zdecydowanie przeznaczonym dla młodszej widowni. Jednak jeśli ktoś lubi wiktoriańskie klimaty, to scenografia i kostiumy są genialne :)

      Usuń
  7. Podoba mi się to co robisz. Ja też teraz piszę książkę, droga przez mękę, ale efekty są całkiem niezłe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę spóźnione, ale spełnienia marzeń :) A historię w wolnej chwili z przyjemnością poznam od samego początku ;)

    Pozdrawiam,
    Karolina z TAMczytam

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam że kiedyś czytałam i bardzo mnie cieszy, że wróciłaś :) Powodzenia w kontynuacji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, że znów Cię tutaj "widzę" :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty